Jak później zeznawał świadek, wezwał też pogotowie, a jego sąsiad Zbigniew G. chodził cały czas po mieszkaniu od salonu do kuchni.
– Wyglądało to tak, jakby mnie obserwował. W ogóle się nie odzywał. Zauważyłem tylko, że wciąż pociera ręce. Gdy poprosiłem go, żeby się nie ruszał, stanął przy ciele swojej żony. A później, jak przyjechały pogotowie i policja, był spokojny. Powiedział, że on zabił żonę i później już milczał.
58-letnia Małgorzata G. już wówczas nie żyła. Jak wykazała późniejsza sekcja zwłok, sprawca zadał jej kilkadziesiąt ciosów nożem w klatkę piersiową, szyję, brzuch, ręce i nogi. Napastnik w chwili ataku był trzeźwy, nie znajdował się też pod wpływem żadnych środków psychoaktywnych.
Kłótnie o leczenie
Podczas pierwszego przesłuchania Zbigniew G. przyznał się do zaatakowania nożem żony.
Subskrybuj