R E K L A M A
R E K L A M A

Kłopotliwe dobrodziejstwo. Rozmowa z dr ADRIANNĄ LEWANDOWSKĄ

Rozmowa z dr ADRIANNĄ LEWANDOWSKĄ, doradcą i strategiem biznesu, autorką książki „7 kapeluszy dr Lewandowskiej. Sedno sukcesji”.

Fot. archiwum prywatne

Wydawać by się mogło, że sukcesja jest czymś naturalnym w cyklu firmy. Okazuje się jednak, że przekazanie majątku, wiedzy i władzy oraz odpowiedzialności za biznes nie jest wcale takie łatwe. I to zarówno dla przekazującego, jak i dla sukcesora. Często właściciele dużych, bogatych firm rodzinnych nie mają po prostu komu przekazać schedy, bo następca wcale nie jest tym zainteresowany. Dr Adrianna Lewandowska, doradca i strateg biznesu, od 25 lat projektuje i przeprowadza zmiany sukcesyjne, uwzględniając dobro biznesu i harmonię rodziny. Mówiąc wprost – pomaga wielu przedsiębiorcom przeprowadzić sukcesję. Jest też założycielką i prezeską Instytutu Biznesu Rodzinnego, laureatką wielu nagród i autorką książek. Jej ostatnia pozycja opisuje metodę „7 kapeluszy dr Lewandowskiej”.

– Skąd u pani zainteresowanie tym tematem?

– Ma trzy źródła. Po pierwsze, dzięki mojemu wieloletniemu doświadczeniu w zarządzaniu strategicznym zrozumiałam, że mechanizmy decyzji w biznesach rodzinnych mają swoją unikalną logikę. Taką, w której obok kalkulacji ekonomicznych równie silne są emocje, więzi i relacje. To właśnie ta mieszanka racjonalności i serca sprawia, że ścieżki wyborów rodzinnych biznesów są wyjątkowe. Uznałam, że jest to bardzo ciekawe, ale też potrzebne i może stanowić o sile polskiej gospodarki. Te gospodarki, które mają udział firm rodzinnych w ogólnym PKB, są bardziej odporne na kryzysy. Dlatego dla danego kraju ważne jest, aby udział takich firm był jak największy. W Polsce zaledwie 36 proc. właścicieli firm przyznaje się do „swojej rodzinności”. Dlaczego tak mało? W czasach PRL wizerunek przedsiębiorcy – „prywaciarza” – bywał nacechowany negatywnie, kojarzony z kombinatorstwem i brakiem profesjonalizmu. I to chciałam zmieniać, bo przecież w firmach rodzinnych jest całe mnóstwo wartości. I, po trzecie, sama jestem dzieckiem firmy rodzinnej w siódmym pokoleniu. Nie przejęłam jej, gdyż w 1955 r. znacjonalizowano 35 tys. rodzinnych firm. Dopiero na początku lat 90. polska przedsiębiorczość zaczęła się budzić ponownie. Dlatego ciągłości pokoleniowej w Polsce uczymy się od nowa. Ale ja mam poczucie, że w tej drodze sukcesyjnej towarzyszą mi moi przodkowie, dlatego kiedy byłam na stypendium w Szwajcarii, miałam ze sobą portret dziadka. Pamięć o poprzednich pokoleniach wzmacnia mnie w moich działaniach doradczych.

 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2025-09-13

Tomasz Gawiński