– Były rowy, były wyższe krawężniki i było zupełnie inaczej. A teraz są za niskie krawężniki, źle zrobiona droga i wszystko płynie na moje podwórko. Płynie chodnikiem i wlewa się prosto do mieszkania. Woda po kostki była, zniszczona była cała szafa, zalane były kuchnia, pokój, a piwniczka była pełna wody – mówi Magdalena Szybowska, mieszkanka zalewana przy każdej ulewie przez wodę.
– Woda się tu wlewa i na podwórko, i do piwnicy. Jak jest straszna ulewa i szopy zalane, to nie można przejść. Jak jest straszna ulewa, spływa to wszystko – opowiada Danuta Moranowicz.
Mieszkańcy pokazują filmiki zarejestrowane po kolejnej ulewie. Nie ma czego zazdrościć. Przejdźmy do domniemanego finału opowieści.
– To jest ziemia parafialna, szosa była wyprofilowana na drugą stronę, nie na naszą. W gminie powiedzieli, że dalej tak nie mogło zostać, bo ksiądz się nie zgodził – tłumaczy Artur Szybowski. – Nas zalewa, a tam jest nieużytek – mówi Magdalena Szybowska.
Widać kawał ziemi zarośniętej trawą. Przecież woda byłaby zbawieniem dla tej gleby. Ale jakimś inżynierskim cudem deszczówkę skierowano na posesje prywatnych posiadaczy. Zwrócili się do ubezpieczycieli o odszkodowanie.
– Przyszło pismo, że nam się nic nie należy, bo mieszkamy w dołku. Tylko pytam po raz kolejny: kto nas w tym dołku zakopał? Zakopała nas gmina, zakopali nas ci, co te drogi wykonywali.
Gmina ma dwa plany rozwiązania problemu – relacjonuje reporter. Oba bardzo drogie i żaden z nich nie może być przeprowadzony szybko.
– Za miesiąc to jest nierealne, bo najpierw mamy kwestie projektowe, potem przetargowe, a potem dopiero wchodzi inwestor. Przecież to nie są takie rzeczy, że wyjdziemy, rozkopiemy i zrobimy samowolkę – mówi Tomasz Rawski, burmistrz Warki.
– Jakiś inżynier z gminy odebrał tę drogę, podpisał, że ta droga jest skończona, zrobiona. Naszym zdaniem winni są urzędnicy – słyszymy od poszkodowanych.
A poszło o parafialną łąkę przy ulicy Mostowej w mieście Warka.