Prezydentura Nawrockiego już na zawsze pozostanie obciążona zarzutami kierowanymi wobec niego w trakcie kampanii wyborczej. Lech Wałęsa, który nie wziął udziału w zaprzysiężeniu nowego prezydenta, mówił o jego „brudnym”, „gorszącym” życiorysie. Karol Nawrocki nie rozwiał wątpliwości dotyczących swojej osoby. Nie wiemy też i nigdy już nie dowiemy się, ilu wyborców naprawdę na niego głosowało. Przez wielu nie będzie więc traktowany jako pełnoprawny prezydent, a na pewno nie będzie prezydentem wszystkich Polaków i nie ma prawa wypowiadać się w imieniu całego narodu. Konfrontacyjny i buńczuczny styl inauguracyjnego przemówienia prezydenta wskazuje na zaostrzenie walki politycznej. Nie będzie miło; będziemy świadkami agresywnej polityki wzniecania konfliktów, polityki zmierzającej do czołowego zderzenia z rządem i liberalną częścią społeczeństwa. Zaskoczenia nie było i nie będzie. Straszący i grożący nam prezydent to żadna nowość.
Kto będzie sprzyjał takiej postawie? Odpowiedzi udzieliły wybory. W ostatnich latach politycy prawicy i ich ideolodzy przyczynili się do okrzepnięcia w naszym społeczeństwie osobowości chama – kibola, rasisty i nacjonalisty kibicującego najgorszym postawom polskiej klasy politycznej, która gra na najniższych instynktach i hejcie wobec inaczej myślących. To „zasługa” m.in. polityki uprawianej przez Jarosława Kaczyńskiego, Andrzeja Dudę, Grzegorza Brauna czy Sławomira Menztena, których nienawistne, rasistowskie, a niekiedy wręcz faszystowskie wypowiedzi atakujące imigrantów, osoby o odmiennej orientacji seksualnej czy o lewicowo- liberalnych poglądach, spotykały się z bierną lub, niestety, aprobującą postawą większości społeczeństwa. Pisałem o tym dziesiątki razy, ale nie jesteśmy w stanie wyjść poza swoje bańki informacyjno-opiniotwórcze. Niestety, ostatnie 2 lata pokazały, że koalicja demokratyczna nie przebiła się ze swoją narracją do opinii publicznej, częściowo wskutek swarów, braku spójnego programu, woli politycznej i konsekwencji. Ale również dlatego, że w dużym stopniu przyjęła konserwatywno-prawicowy punkt widzenia w wielu kwestiach ważnych dla Polaków.
Szczerze mówiąc, media nie są w stanie powstrzymać polityków przed destrukcją, bo już od dawna sterowane są logiką, w której dominującą rolę odgrywają nie dziennikarze, lecz sami politycy narzucający mediom swój punkt widzenia i manipulujący opinią publiczną. Media w wielu przypadkach stały się tubami propagandowymi wojujących ugrupowań, które wciągają nas w swoje gierki, a w takich okolicznościach trudno nie być elementem ich kampanii. Przez 6 lat piętnowałem w „Hejtem po oczach” i „Brzytwą po mediach” to, co w dziennikarstwie i życiu społeczno-politycznym wydawało mi się naganne, obłudne i głupie. Te doświadczenia nadwyrężyły moją odporność na niegodziwości, szalbierstwa i obłęd, które dostrzegam w polskiej polityce. Stąd moja decyzja o czasowej przerwie w komentowaniu wydarzeń. Przyszedł czas na zmianę i podreperowanie zdrowia.
Drodzy CZYTELNICY, to jest mój ostatni komentarz w tej rubryce. Żegnam się z „Angorą”, mając nadzieję, że nie na zawsze. Dziękuję Wam, że przez minione lata byliście ze mną i z moimi komentarzami publikowanymi na tych łamach. Na zakończenie chciałbym do Was zaapelować: nie traćmy nadziei, bo nic nie jest dane raz na zawsze: „A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój”.