R E K L A M A
R E K L A M A

Fajbusiewicz wraca do spraw sprzed lat. Zbrodnia wykryta po 23 latach

Zabójstwo 15-latki z maleńkiej wsi Zbylutów na Dolnym Śląsku dokonane w 1993 roku wstrząsnęło całą Polską. Dziewczynę wracającą z dyskoteki morderca zaatakował 500 metrów od domu. Zdarzenia związane z gwałtem i samym zabójstwem były tak wstrząsające, że w telewizyjnym „997” nie prezentowałem szczegółów. Sprawca zbrodni wpadł w ręce policji po 23 latach.

Fot. PxHere

Ewa P., zwana w rodzinnym domu Ewunią, mieszkała z rodzicami i dwójką rodzeństwa. Była spokojna, nader uczynna i lubiana przez rówieśników i sąsiadów. Do tragicznych zdarzeń doszło pod koniec wakacji. 23 sierpnia Ewa poprosiła mamę o zgodę na pójście wieczorem z dwiema koleżankami na znaną w okolicy dyskotekę „Zacisze” w Chmielnie – około 3 kilometrów od ich wsi. Mama zgodziła się na wyjście, mając w pamięci dwie poprzednie wyprawy córki na dyskotekę. Ewa wracała co prawda późno, ale zawsze w towarzystwie rówieśniczek.

To była duża dyskoteka, na ponad 200 osób. Przesłuchiwani już po tragicznych zdarzeniach uczestnicy imprezy twierdzili, że Ewa tym razem nie bawiła się zbyt dobrze, nawet nie tańczyła. Około północy chciała wracać do domu, ale nalegania koleżanek sprawiły, że została jeszcze do trzeciej. Wtedy, mimo protestów rozbawionych koleżanek, postanowiła wracać sama. Ale nigdy do domu nie dotarła.

Rankiem rodzice Ewy zorientowali się, że córka nie wróciła z dyskoteki, mieli jednak nadzieję, że Ewa przenocowała u koleżanki, z którą się wybrała. Kiedy dotarli do dziewczyny, dowiedzieli się, że córka opuściła samotnie dyskotekę około trzeciej w nocy, informując, że idzie do domu. Natychmiast udali się na komisariat i zgłosili zaginięcie. Nie zlekceważono tego zgłoszenia i wszczęto poszukiwania. Włączyli się do nich: OSP, mieszkańcy okolicznych wiosek i rodzina. Jeden ze szpalerów policyjnych w odległości około 500 metrów od domu zaginionej natrafił na damską bieliznę. Matka Ewy natychmiast rozpoznała ubranie.

Zmasakrowane ciało córki w niewielkim lesie znalazł tata penetrujący z policjantami tereny położone kilkaset metrów od domu. Przed śmiercią dziewczynka była brutalnie bita. Morderca wbił jej w usta kij, przekłuwając tchawicę. Wszystko działo się blisko pół kilometra od domu. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci było zakrztuszenie się własną krwią po wbiciu kija. Przed śmiercią oprawca potwornie pobił swą ofiarę i brutalnie zgwałcił. Na miejscu zbrodni zabezpieczono wiele cennych dowodów, między innymi materiał genetyczny sprawcy nadający się do badań DNA, śledczym wydawało się więc, że zatrzymanie mordercy to kwestia dni…

Szukano go ponad 20 lat! W sprawie zgromadzono ponad 20 tomów akt, przesłuchano kilkuset świadków. Dwukrotnie ją umarzano, a akta trafiły na półkę. Rodzina zamordowanej Ewy nie dawała za wygraną. Odwoływała się do prokuratury i policji.

W 2015 roku, 22 lata po dokonaniu zbrodni, nastąpił przełom. Prokuratura w Jeleniej Górze przekazała ponownie akta do centrali dolnośląskiej policji. Zabójstwem Ewy zajął się działający od siedmiu lat w Komendzie Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu Zespół ds. Niewykrytych – tzw. Archiwum X. Ponownie przeanalizowano akta, ale doświadczeni śledczy inaczej podeszli do stawiania hipotez dotyczących sprawcy. Zaczęli sprawdzać ludzi niezwiązanych z tą sprawą. Penetrowali wioski położone w okolicach Lwówka Śląskiego i szukali osobników, którzy zwracali uwagę sąsiadów. Decydujące były badania DNA.

Tak natrafiono na Jana G. ze wsi Radłówka koło Złotoryi, oddalonej kilka kilometrów od domu ofiary. Mężczyzna był porywczy i agresywny, nadużywał alkoholu, posądzano go też o zoofilię. Kiedy gwałcił i mordował Ewę, miał 19 lat. Po tej zbrodni ożenił się, a jego partnerka nie znała przeszłości męża. Gdy zatrzymano go 15 listopada 2015 r., był całkowicie zaskoczony. Sądził, że po tylu latach nikt nie wpadnie na jego trop. Nie przyznał się do zabicia dziewczyny, twierdząc, że tylko ją pobił i zgwałcił, i zostawił w takim stanie, że o własnych siłach mogła iść do domu. Na szczęście materiał dowodowy był bardzo mocny i nieprzyznanie się do zabójstwa nie miało większego znaczenia.

Prokuratura przedstawiła mężczyźnie zarzuty gwałtu i zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. W lutym 2017 r. skazano go na dożywocie. W ocenie sądu zabójstwo Ewy P. było jedną z najbardziej okrutnych zbrodni w Polsce. Obrońcy twierdzili, że nie ma twardych dowodów, że zabójcą jest Jan G., i w 2018 r. wnieśli apelację. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu skrócił wyrok do 25 lat. Niestety, nie udało mi się dotrzeć do uzasadnienia tego wyroku. 

2024-11-09

Michał Fajbusiewicz