* * *
Greg zamieszkał w Katowicach w 2010 roku.
Wcześniej pracował u nas pod koniec lat 90. Porównując tamtą rzeczywistość z obecną, widzi kolosalne różnice: – Po pierwsze, nastąpiły duże ulepszenia infrastruktury, dróg, lotnisk, centrów handlowych itp. Po drugie, dostępność towarów zachodnich ogromnie wzrosła, a to w połączeniu z internetem i telewizją kablową doprowadziło do dogonienia Zachodu (…). Dodałbym, że poziom języka angielskiego ogólnie się poprawił. Widać to szczególnie w sklepach i restauracjach. Dziesięć lat temu trudno było znaleźć kelnera, który mówiłby po angielsku (…). Dzisiaj z pewnością tak nie jest. Kiedy moja amerykańska rodzina i przyjaciele tu przyjeżdżają, są pod wrażeniem naturalnego piękna Polski, bogatej historii i nowoczesnego stylu życia (…). Dawniej dla przybysza z Zachodu wiele rzeczy było dziwnych lub wręcz denerwujących, teraz jest ich znacznie mniej, chociaż… – Nadal uważam, że sposób, w jaki muszę rejestrować się na wizytę u lekarza, jest głupi, a fakt, że muszę odwiedzić lekarza rodzinnego przed pójściem do specjalisty, to strata czasu. I nie jestem fanem niedziel bez zakupów (…). A jedną rzeczą, jaka mnie rozśmiesza, jest to, że w dzień Wszystkich Świętych idę na cmentarz z przyjaciółmi i zauważam, jak wiele kobiet włożyło swoje najlepsze ubrania, płaszcze, a może nawet kapelusze i chodzą tak, jakby były na wybiegu mody. To zabawne.
* * *
W 2023 r. przyjechało do nas kilkunastu Amerykanów w ramach Programu wymiany młodych rolników Polska – Teksas. Poznawali metody uprawy roślin i hodowli zwierząt. Co im się najbardziej podobało? – Krajobrazy – mówi Aliyah Russell, którą gościli polscy rolnicy z okolic Legnicy i Bolesławca. – Ale też różnorodność upraw. U nas to głównie kukurydza (…). Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, że Polska jest tak bardzo technologicznie rozwiniętym krajem. Alana Lee odwiedziła województwo opolskie. Rozsmakowała się w truskawkach i zaimponował jej system dopłat unijnych związanych z ochroną środowiska. – W Stanach rząd też mógłby pomyśleć o wyrównywaniu kosztów produkcji rolnikom, którzy gospodarują w sposób bardziej zrównoważony i odpowiedzialny. Cade Womach trafił do województwa zachodniopomorskiego. Jego żołądek podbiła kaszanka, a serce – lasy. Nauczył się naszych sposobów ochrony upraw przed dzikimi zwierzętami, które wykorzysta w rodzinnym gospodarstwie.
* * *
– W 2015 r. po raz pierwszy przyjechałem do mojej dziewczyny Klaudii i zakochałem się też w Polsce. Wcześniej nigdy nie korzystałem z transportu publicznego, nigdy nie byłem w pociągu i nigdy nie widziałem takich budynków, jakie można zobaczyć np. na krakowskim Rynku. Trzy lata później postanowiłem się tu przeprowadzić – opowiada Tyler Polomchak z Pensylwanii, obecnie mieszkaniec Krakowa. Pracuje w polskim oddziale amerykańskiej firmy. W Ameryce zarobiłby dwa razy więcej, ale czego nie robi się dla miłości, a miłość, czyli Klaudia, nie chce przeprowadzić się do USA. Tyler jest realistą: – Trzeba zdać sobie sprawę, dlaczego takie firmy otwierają biura w Polsce. To jest outsourcing w celu uzyskania tańszej siły roboczej. Zresztą życie nad Wisłą ma wiele dobrych stron. Na przykład lepsze jedzenie: – Nie ma w nim tyle śmieci, co w Stanach (…). To samo dotyczy alkoholu, macie naprawdę dobre piwo. Albo spacery: – Jest bardzo ładnie i można wszędzie chodzić pieszo. To jest super. W Stanach nie da się żyć bez samochodu. Tutaj możesz iść, gdzie chcesz, a podróżowanie jest całkiem tanie i szybkie, bo to dość kompaktowy kraj. Oczywiście, są i minusy. Pierwszy z nich – biurokracja. – Jeżeli zdasz np. egzamin na prawo jazdy, musisz jeszcze poczekać na wydanie dokumentu. Nie możesz prowadzić, dopóki nie otrzymasz kawałka plastiku (…). W Stanach, jak zdasz egzamin, drukują dokument przy tobie i możesz wracać do domu samochodem. Tylerowi nie podoba się również zachowanie stróżów prawa. – Czasami wydaje mi się, że polska policja i różne służby publiczne nie są po to, żeby pomagać ludziom, tylko żeby ich karać i wyciągać od nich pieniądze (…). Mam też wrażenie, że jeżeli jest jakieś niebezpieczeństwo, to oni mogą nie być zbyt pomocni. Mimo wszystko Tyler wrósł już w polski krajobraz: – Jak odwiedzam rodziców w Stanach, czuję się dziwnie. Właściwie Amerykanie trochę mnie irytują, bo niby są tacy towarzyscy i cool, ale po jakimś czasie masz tego dość.