Strach przed poniesieniem kary? Przez tydzień więził swego kolegę w aucie cz. II

Oskarżony, który siedział w kuloodpornej klatce kieleckiego sądu, nie sprawiał wrażenia człowieka, który chciał zabić, co zarzuca mu prokuratura. Ubrany był w elegancką niebieską koszulę, miał czarną zadbaną brodę i modne okulary. Podczas odczytywania przez prokurator aktu oskarżenia słuchał wszystkiego w skupieniu, w zasadzie bez okazywania emocji.

Rys. Mirosław Stankiewicz

A później Dawid S. oświadczył, że nie przyznaje się do przypisywanej mu winy. Złożył jednak obszerne wyjaśnienie, zaczynając od początków swojej znajomości z Konradem J.

– Poznałem go, gdy byłem jeszcze małym dzieckiem. A później, już jako dorośli ludzie, współpracowaliśmy ze sobą – pożyczaliśmy sobie wzajemnie pieniądze i kupiłem kilka samochodów od jego rodziców. Pan J. miał lokale z automatami do gier, zabierał mnie do tych salonów i uczył grania na maszynach. Zaczynałem grać, mając 15 – 16 lat i wciąż przegrywałem. Gdy kwoty były znaczne, pożyczał mi pieniądze, które znowu przegrywałem. Czerpał korzyści z mojej gry, a ja popadałem w coraz większe uzależnienie od hazardu. Moi rodzice nie chcieli, żebym się kolegował z Konradem i jego ojcem, ale ja cały czas utrzymywałem z nimi kontakty. Pożyczałem im często samochody, a czasami prosiłem o pomoc, na przykład w sprawie części, które musiałem zamawiać do naprawy aut przed sprzedażą.

Raz się zarabia, raz się traci…

Wydarzenia z listopada 2020 roku oskarżony wyjaśniał tak:

– Po południu pojechałem do swojej firmy, bo miałem trochę roboty. Wówczas skontaktował się ze mną Konrad i zapytał, czy mam do pożyczenia 350 tys. zł. To miały być pieniądze na tak zwany szybki ruch, czyli miał nimi obrócić i oddać w tym samym dniu, a najpóźniej następnego rano. Powiedziałem, że „ogarnę temat” i będziemy w kontakcie. W sumie szybko zorganizowałem te pieniądze dla pokrzywdzonego. Później wspólnie z nim i innymi znajomymi jeździliśmy w różne miejsca w Kielcach i znowu wróciłem do firmy. Konrad ponownie do mnie zadzwonił i zapytał, czy mam kasę. Odpowiedziałem, że wszystko jest załatwione i niech przyjeżdża. Tak zrobił, przekazałem mu pieniądze i odjechał z kolegą czarnym bentleyem. Wiedział, że musi mi szybko oddać pożyczkę, bo potrzebowałem pieniędzy do obrotu. Później pojechałem ze znajomymi do Zagnańska i wracając, umówiłem się z pokrzywdzonym na stacji benzynowej. Przyjechał z kolegą, który handlował rowerami. Zapytałem Konrada, czy załatwił sprawę, na którą mu pożyczyłem pieniądze, i odpowiedział, że pilnuje wszystkiego zdalnie. Spotkaliśmy się znowu u mnie w firmie.

 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2024-10-14

Jacek Binkowski