– Premier Cimoszewicz podczas powodzi tysiąclecia w 1997 r. mówił, że trzeba się było ubezpieczyć, co między innymi kosztowało lewicę przegraną w wyborach. Poseł Sośnierz w ubiegłym tygodniu zauważył, że powodzie były, są i będą. Obaj mieli rację, ale z tych mądrości niewiele wynika dla naszego bezpieczeństwa hydrologicznego.
– Powodzie zdarzają się nawet na Saharze i w Dubaju, co widzieliśmy w tym roku. Trzeba tu wyróżnić dwa pojęcia: wezbranie, czyli pojawienie się nadmiaru wody, i powódź, czyli wezbranie, któremu towarzyszą zniszczenia. W coraz większym stopniu z naszą infrastrukturą wchodzimy w obszary zalewowe rzek, więc musimy liczyć się z tego typu konsekwencjami.
– Gdy budujemy całe osiedla na terenach zalewowych, jak miało to miejsce we wrocławskim Kozanowie, to prosimy się o nieszczęście. Ale chyba inna sytuacja jest w przypadku Lądka-Zdroju, Bystrzycy czy Kłodzka, gdzie zalało kamienice mające kilkaset lat i ludzie chyba nie powinni spodziewać się tam takich kataklizmów.
Subskrybuj