Prorządowe „Do Rzeczy” obwinia Morawieckiego

Zaczyna się czas rozliczeń po wyborach parlamentarnych. Mimo że podczas wieczoru wyborczego premier Mateusz Morawiecki mówił o sukcesie PiS z racji najwyższego procentowego wyniku spośród wszystkich partii, dotychczasowy obóz rządzący nie jest w stanie stworzyć koalicji rządowej. Nastroje na prawicy nie są najlepsze, o czym świadczy zmiana narracji w "Do Rzeczy".

Fot. Wikimedia

„Do Rzeczy”, czyli konserwatywny, prorządowy tygodnik zmienia swoje dotąd bardzo przychylne nastawienie do rządzącego PiS. Popatrzmy na okładkę, jaką w tym tygodniu zobaczą czytelnicy tego periodyku:

„Do Rzeczy” tym razem krytykuje mocno premiera Morawieckiego, wiernego i zaufanego człowieka Jarosława Kaczyńskiego, który mimo sprzeciwu wielu frakcji w Zjednoczonej Prawicy (np. Zbigniew Ziobro, Beata Szydło, Jacek Sasin, Mariusz Błaszczak) wobec premiera, cały czas na niego liczy.

Mateusz Morawiecki okazał się przegranym, bo mimo że był nadzieją PiS na odblokowanie funduszy z KPO, one do dziś do Polski nie trafiły. Wprawdzie rząd Zjednoczonej Prawicy zobowiązał się zrealizować szereg kamieni milowych, niemniej siła perswazji i zdolności negocjacyjne Morawieckiego były niewystarczające, by Polacy otrzymali ogromne pieniądze ze struktur europejskich. Morawiecki też w istocie dokonał aktu sabotażu w debacie przedwyborczej w TVP, gdy mówił o „bandzie rudego”, mając na myśli Donalda Tuska. Wspominając o „złoconym, pięknie wykonanym wazonie od Putina”, także nie poprawił swojej sytuacji jeśli chodzi o odbiór wizerunku.

Morawiecki, który miał być głosem rozsądku i uosobieniem umiaru w partii Jarosława Kaczyńskiego, wybrał totalną polaryzację i dołączył do całego chóru polityków swojej formacji, którzy w kampanii postawili na ciskanie gromów w Donalda Tuska w pierwszej kolejności. A zatem nie może dziwić, że prawicowe media obciążają winą za porażkę właśnie niego, przecież był twarzą, frontmanem kampanii PiS, która była kampanią negatywną w dużej mierze. To sprawiło, że PiS nie był w stanie przekonać „normalsów”, centrystów, dbał tylko o konsolidację twardego elektoratu.

„Do Rzeczy” mogło liczyć na wsparcie rządu

Obecnie widzimy zatem, że dziennikarze „Do Rzeczy” nabrali odwagi, wcześniej przyjmowali finansowe wsparcie od PiS. W maju 2022 roku serwis Wirtualne Media opisywał, jak przedstawiała się struktura wydatków reklamowych spółek skarbu państwa. Jednym z beneficjentów było „Do Rzeczy”:

„W ub.r. cennikowe wydatki reklamowe spółek skarbu państwa zwiększyły się o 7,6 proc. do 1,238 mld złotych – wynika z analizy prof. UW Tadeusza Kowalskiego, na podstawie monitoringu firmy Kantar Media. Rząd i urzędy centralne w rok zwiększyły wydatki na promowanie o blisko 40 proc. do 536 mln zł. W gazetach SSP wydały 134 mln zł, w telewizji aż 587 mln zł. Państwowi reklamodawcy mają swoje preferencje mediów, w których się promują – na liście tej jest TVP, Polskie Radio, tygodniki „Sieci”, „Gazeta Polska” oraz „Do Rzeczy”, dzienniki Polska Press (należące do PKN Orlen) i „Gazeta Polska Codziennie”.

Jeśli chodzi o „Do Rzeczy”, to przywołajmy istotny fragment tekstu „Spółki skarbu państwa wydały na reklamy w ubiegłym roku 1,23 mld zł. Setki tys. zł płyną do „Sieci”, „Gazety Polskiej Codziennie” i „Do Rzeczy”:

„Tygodnik „Do Rzeczy” jest w największym stopniu wspierany przez Orlen (2,7 mln), oraz PGNiG (1,8 mln)”.

Jeszcze dwa tygodnie temu „Do Rzeczy” wieszczyło trzecią kadencję parlamentarną PiS:

Po utracie wpływów ze spółek skarbu państwa „Do Rzeczy” już nie forsuje za wszelką cenę propisowskiej narracji. Jest to wymowne.

 
 
 
 
 
 
 
 
2023-10-23

Bartłomiej Najtkowski