Kołodziejczak umknął policji. Nie udało mu się jednak spotkać z Kaczyńskim

Michał Kołodziejczak, lider AgroUnii i kandydat na Sejm z ramienia Koalicji Obywatelskiej, wyraził chęć spotkania z Jarosławem Kaczyńskim w mieście Przysucha, aby omówić kwestie rolnictwa. W trakcie podróży zaczęła ścigać go policja.

Fot. Wikimedia/Twitter

Kaczyński nie uczestniczył w debacie

Spotkanie Jarosława Kaczyńskiego miało miejsce w tym samym czasie co debata wyborcza organizowana przez TVP. Donald Tusk zapowiedział swoją obecność w studiu i wezwał do tego samego prezesa PiS. Tusk podczas przemowy w Rzeszowie wyraził nadzieję, że Kaczyński będzie miał odwagę stawić mu czoła debacie w TVP.

Na te słowa Kaczyński odpowiedział, że woli spotkać się z mieszkańcami miasta Przysucha, zaś Tuska nazwał kłamcą. Ostatecznie jako reprezentant PiS-u wystąpił Mateusz Morawiecki, a jego starcie z Tuskiem nie należało do najlepiej przemyślanych. Podczas gdy inni politycy odnosili się do zadawanych pytań, Tusk i Morawiecki stosowali wobec siebie przytyki.

Niektórzy komentatorzy uważają, iż obecność Kaczyńskiego zamiast Morawieckiego mogłaby okazać się mimo wszystko lepszym pomysłem. Nie ulega jednak wątpliwości, że zarówno reprezentant PiS jak i PO wypadli po prostu słabo, nie stawiając na merytorykę, a na emocje i osobiste urazy.

Złapali go, ale uciekł

Michał Kołodziejczak, kandydat z listy Koalicji Obywatelskiej w nadchodzących wyborach parlamentarnych, wyraził chęć spotkania z Jarosławem Kaczyńskim podczas jego wizyty w Przysusze. W zeszłym tygodniu w programie “Kropka nad i” na antenie TVN24, Kołodziejczak zapowiedział, że chciałby porozmawiać z Kaczyńskim na temat rolnictwa.

I rzeczywiście, 9 października lider AgroUnii udał się w trasę, aby osobiście skonfrontować się z Kaczyńskim. Tego samego dnia Kołodziejczak na swoim Twitterze poinformował o pewnej „niemiłej niespodziance”, która czekała na niego na wjeździe do Przysuchy. Chodziło o funkcjonariuszy Policji, którzy zatrzymali jego samochód. Lecz Kołodziejczak przewidział taką możliwość i w momencie kontroli znajdował się już w innym aucie.

Ostatecznie jednak Kołodziejczakowi nie udało się przedostać na spotkanie z prezesem PiS-u. Między działaczami AgroUnii a ochroniarzami doszło do przepychanki, aż ci pierwsi postanowili odpuścić. Jak wyjaśnia Kołodziejczak:

Gdybyśmy chcieli, to byśmy tę bramę sforsowali, ale nie będziemy przepychać się z władzą, która już w poniedziałek odejdzie. Będziemy tu dalej czekać na prezesa Kaczyńskiego.

Powtórka z rozrywki?

To, że Kołodziejczak przewidział możliwość interwencji policji, nie powinno dziwić, zważywszy na wydarzenia sprzed kilku miesięcy. Wówczas na placu Powstańców Warszawy odbyła się konferencja, po której miała miejsce nietypowa sytuacja. Po tym, jak wydarzenie dobiegło końca, działacze AgroUnii poinformowali na portalach społecznościowych, że są obserwowani przez policję.

Natalia Żyto, rzeczniczka ugrupowania, opublikowała w internecie nagranie dotyczące postępowania trzech funkcjonariuszy. Polityczka zwraca się do nich z pytaniem: “Dlaczego nas obserwujecie?”. Na co policjant odpowiada, że otrzymał takie zgłoszenie. Policjanci następnie odchodzą, udzielając niejasnych odpowiedzi. Po chwili wracają i dochodzi do kolejnej wymiany zdań. Funkcjonariuszka zarzuca tam Natalii Żyto, że tylko wydaje się jej, że policja ją śledzi.

Rzecznik Komendy Stołecznej Policji tłumaczył wówczas, że:

Policjanci z tzw. tras alarmowych otrzymują zgłoszenie od sztabów danych jednostek rejonowych o podjęcie stosownych działań. Chodzi o patrolowanie konkretnego rejonu, a nie śledzenie.

W stosunku do zdarzeń z dnia wczorajszego nie wiadomo, czy policja jakkolwiek ustosunkuje się do incydentu.

2023-10-10

Sebastian Jadowski-Szreder