Śpiewać każdy może? O tym, jak gwiazdy wykorzystują cudzy głos

Piosenkarze często śpiewają głosem, który nie należy od nich. Mimo kontrowersji związanych z tym zabiegiem dzieje się tak od dawna.

Fot. Wikimedia

Ramos pogrąży Lopez?

Jennifer Lopez, amerykańska piosenkarka, znana z takich hitów jak „If You Had My Love”, „Let’s Get Loud” i „Jenny from the Block”, sprzedała około 75 milionów egzemplarzy swoich płyt. Jej kariera muzyczna trwa już ćwierć wieku, jednak może być zagrożona z powodu doniesień w mediach społecznościowych.

Natasha Ramos na TikToku wyznała, że to ona jest prawdziwym głosem w „Jenny from the Block” oraz  że to ona śpiewała utwory „I’m Glad”, „The One”, „Loving You” i „Baby I Love U”. Ramos była przypisana jako chórzystka na płycie „This Is Me… Then”, ale twierdzi, że jej wokale zostały wykorzystane jako główne w utworach Jennifer Lopez.

Ramos opisuje, że podczas sesji nagraniowej Jennifer Lopez nagrała kilka wokali na tle jej własnych, a następnie dźwięki J.Lo zostały wyciszone, by brzmieć niemal identycznie jak oryginalne nagranie referencyjne. Cała sytuacja wydaje się dotyczyć głównie kwestii finansowych i wykorzystania Ramos, co ostatecznie negatywnie wpłynęło na wizerunek Jennifer Lopez. Choć jeśli te zarzuty są prawdziwe, to nie jest to pierwszy ani ostatni raz, gdy takie praktyki mają miejsce w branży muzycznej.

To się dzieje od dawna…

Wbrew pozorom sytuacje podobne do tej opisanej wcześniej nie są czymś nowym. Tak było, jest i prawdopodobnie niestety nadal będzie się działo. Warto tu wspomnieć choćby o Julio Iglesiasie.

Julio Iglesias stał się znany dzięki popularyzacji latynoskich przebojów i romantycznych ballad w różnych językach. Jego najmłodszy syn Enrique zyskał popularność jako wschodząca gwiazda latynoskiego rynku, a jego debiut w języku angielskim przyniósł mu sukces dzięki hitowi „Bailamos” z filmu „Bardzo dziki zachód”. Enrique stał się ulubieńcem nastolatek dzięki lirycznym piosenkom o miłości.

Podczas koncertu w Polsce doszło do wpadki, gdy śpiewał „Rhythm Divine” z playbacku, co zostało szeroko skrytykowane. Enrique musiał później udowodnić swoje umiejętności wokalne, występując na żywo w programie „The Howard Stern Show”.

Choć udało mu się obronić, incydent w Polsce był momentem zwątpienia w jego karierę. Jednak przez ostatnie ćwierćwiecze Enrique kontynuował swoją muzyczną podróż i nadal nagrywa przeboje, choć obecnie myśli o zakończeniu kariery estradowej.

Inna sytuacja przydarzyła się zespołowi Milli Vanilli w Bristolu. Duet Fabrice Morvan i Robert Pilatus, mimo wielkiego sukcesu albumu „All or Nothing”, nie potrafili śpiewać, a ich koncerty okazały się wielkim oszustwem. Publiczność nie była świadoma, że główni bohaterowie tylko poruszają ustami do piosenek, które śpiewał Charles Shaw i inni wokaliści. Dopiero zapętlony refren podczas występu w Bristolu ujawnił ten szwindel, powodując konsternację zespołu i ucieczkę ze sceny.

Znacie „Ev’ry night”?

Polscy wykonawcy także czasem mają kontrowersyjne talenty wokalne. W 2005 roku Marta Wiśniewska, znana jako Mandaryna, wystąpiła na międzynarodowym konkursie piosenki w Sopocie z utworem „Ev’ry Night”, który spotkał się z miażdżącą krytyką za słabe umiejętności wokalne.

Mimo tego zdobyła drugie miejsce w głosowaniu widzów. Mandaryna kontynuowała swoją karierę, publikując nowe piosenki i próbując różnych stylów muzycznych, ale jej działania nie przyniosły dużego sukcesu.

2024-05-03

Na podst. tekstu Konrada Wojciechowskiego