Tak można pisać, ale tak pisać nie trzeba. „Poczta” Wisławy Szymborskiej

„Poczta literacka” Wisławy Szymborskiej ukazała się po raz pierwszy w 2000 roku. Nie zauważyłem wtedy tego wydania, aż minęło pokolenie i wróciła nostalgia. „Poczta” była jedną z ciekawszych rubryk tygodnika „Życie Literackie”, który od 1951 roku (do 1990) wydawano w Krakowie.

Fot. Wikimedia

Czytywałem „Życie” już w szkole średniej, wtedy może z największą ciekawością i, szczerze mówiąc, uważałem tę rubrykę za wyłączne dzieło poetki. Dopiero ze wstępu „Poczty” dowiedziałem się, że Szymborska odpisywała na zmianę z Włodzimierzem Maciągiem (u którego notabene zdawałem egzamin z polskiej literatury współczesnej).

Wybór, jakiego dokonała i który opublikowała Teresa Walas, nie jest snobistycznym popisem krytycznoliterackim przyszłej noblistki. Raczej feerią poetyckiego dowcipu i życzliwości, którymi poetka obdarza adeptów sztuki pisarskiej. W sensie polonistycznym ta niewielka książeczka wpisuje się doskonale w wiedzę o literaturze, której warsztatowe tajniki przybliżyli nam choćby Jan Parandowski w „Alchemii słowa” oraz Julian Krzyżanowski w „Sztuce słowa”. Ale w tej książeczce ułożonej z odpowiedzi Szymborskiej jest jeszcze coś, nie tylko erudycja. Jest szczypta poezji, jest urok aforyzmu, jest poetycki podmiot, który radzi, zaleca, ale nawet gdy neguje, to bez bólu.

Czytelnicy doceniali tę rubrykę „Życia” za jej autonomię, potwierdzoną i dziś, gdy od trzydziestu paru lat tygodnika już nie ma, zaś „Pocztę” Szymborskiej czyta się nadal z największą przyjemnością. I takim pożytkiem… Szymborska nie kreuje się na poetessę, która wie najlepiej. Staje przed wrażliwym nadawcą w roli dobrotliwej doradczyni, która owszem, wie to i owo lepiej, ale nie czuje władzy nad autorami marzącymi o sławie. Do jednego z adeptów pisze: „Sporządził Pan długą listę pisarzy, na których talencie redaktorzy i wydawcy początkowo wcale się nie poznali, a potem żałowali i wstydzili się bardzo. Aluzję pojęliśmy w lot. Felietony przeczytaliśmy ze stosowną dla naszej omylności pokorą. Są nieaktualne, ale to nic. Zostaną na pewno zamieszczone w Pismach zebranych, jeśli napisze Pan ponadto coś w rodzaju Lalki i Faraona. I oby nie była to proza typu: Czuję wielkie pożądanie do snucia podwalin pod fantastyczną treść powieści na cześć mego przyjaciela cybernetyka. – Tymi słowy rozpoczyna się rozdział „Czarna rozpacz”.

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2024-07-23

Henryk Martenka